THE DEAD SOUTH
10 listopada 2020, Stary Maneż, Gdańsk
11 listopada 2020, Palladium, Warszawa
24 listopada 2020, Klub Studio, Kraków
25 listopada 2020, CK A2, Wrocław
Prowincja Saskatchewan jest dokładnie taka, jak sugeruje jej nazwa: zagubiona w kanadyjskiej prerii. O powierzchni ponad dwukrotnie większej niż powierzchnia Polski i z zaledwie milionem mieszkańców. Natura i spokój. Być może też dużo czasu, aby wypełnić tę ciszę muzyką.
Stąd właśnie pochodzą The Dead South, którzy muzycznie idealnie harmonizują ze swoim otoczeniem. Na swoim debiutanckim albumie „Good Company” ta czwórka brodaczy w kapeluszach i wokalistka Nate Hilts prezentują swój niepowtarzalny styl - mieszankę folku, neofolku i bluegrass-folku. Ich muzykę można też po prostu nazwać alternatywnym country ze świeżą linią melodyczną, dużą dozą poczucia humoru i zaczepnymi tekstami. Warstwa instrumentalna świadomie pozostała czysta: Gitary, wiolonczela, banjo, bęben basowy i mandolina jako fundamenty akustyczne dla charakterystycznego, pełnego wokalu i harmonii.
Pierwszy album był swego rodzaju obietnicą, której formacja dotrzymała z naddatkiem na swoim nowym krążku „Illusion & Doubt”. Bez wątpienia można powiedzieć, że kwartet z prerii dojrzał - i to nie tylko dlatego, że na banjo gra teraz kobieta. Do energicznych, namiętnych i czasami zaskakująco chwytliwych melodii dodano zmiany harmonii oraz genialną warstwę instrumentalną. Ale o Hilts & Co można powiedzieć wszystko, oprócz tego że złagodnieli:
“We are definitely closer to the Pogues than to Alison Krauss. Unfortunately, we do not possess much of the delicate elegance so we try and bring more energy and entertainment to our side. You could say we are a mix of Nu-folk with a few different styles mixed in between. We tend to add elements of classical, punk, rock, alternative, bluegrass, folk and everything in between.”
Pierwszy utwór „Boots” przywodzi na myśl niedźwiedzia grizli na ecstasy. Po krótkim i spokojnym przedtakcie następuje zaskoczenie za zaskoczeniem. Niesieni dźwiękami banjo i gitary, uziemieni stoicką wiolonczelą, Hilts opowiadają wolnomyślicielska historię o miłości: surową, uczciwą i do bólu szczerą.
Kolejny utwór „Every Man Needs a Chew” – pierwsza piosenka autorstwa tego zespołu - przyspiesza impulsywnym rytmem, jęczącymi skrzypcami i elementami cygańskiego swingu.
Scott Pringle jest świetnym drugim wokalistą. Można się o tym przekonać słuchając „Dead Man's Isle”, pijackiej pieśni z genialnym refrenem i dziwacznym tekstem. Pijany facet oczekuje od swojego psa, że ten go zawiezie do domu.
Jeśli komuś nie skojarzyło się to jeszcze z The Pogues, to na pewno pomyślał o „One-Armed Man”, innym imprezowym hymnie lekko zakrapianym alkoholem.
The Dead South naprawdę swobodnie bawią się szybkim tempem, ale potrafią też grać powoli i z wyczuciem, jak w piosnce „The Good Lord”:
“This is our version of a classic country tune. It is about a husband and wife separated by war. The wife waits pregnant at home wondering if the child will ever meet his father, while the father at war wonders the same thing”,
Mówi Hilts o tym harmonijnym i pięknym, ale tekstowo irytującym utworze.
Kolejnym świetnym przykładem jest „Miss Mary”:
“The album's title is taken from a line in this song. In classic Dead South fashion, a woman takes too many pills and murders her husband, before she comes to and realizes what she's done”,
opisuje Hilts poczucie humoru swojej formacji. Tak samo mroczny jest westernowy styl utworu „Massacre Of El Kuroke” i świetnej 8-minutowej ballady w stylu spaghetti westernów „Gunslinger's Glory”.
Jihaaaaaa, w 2020 roku The Dead South nareszcie zagoszczą w Polsce!
Bilety na koncert możesz kupić we wszystkich punktach przedsprzedaży Eventim.pl i na stronie eventim pl!